Lis bez Małego Księcia – Sara Pennypacker, „Pax”

Po książkę Pax sięgnęłam, zachęcona opiniami, w których opowieść Sary Pennypacker okrzyknięta została współczesnym Małym Księciem, a także pięknym wydaniem. I cóż… bez wątpienia baśń jest wydana pięknie, a czarno-białe ilustracje są urzekające i idealnie skomponowane z drewniano-leśnym światem, w którym przebywają bohaterowie… Jednak tej historii zdecydowanie czegoś brakuje, żeby można było myśleć o porównaniu jej z dziełem francuskiego pilota.

Pax to historia przyjaźni chłopca i lisa. Gdy wybucha wojna, Peter zostaje zmuszony (pytanie, czy do takich decyzji można kogokolwiek zmusić…) do pozostawienia zwierzątka w lesie. Opuszczając je, zdaje sobie sprawę, jak okrutnie postąpił. Z kolei lisek, zdany wyłącznie na siebie i uśpiony do tej pory instynkt, chce za wszelką cenę wrócić do swojego chłopca. Obaj rozpoczynają podróż, w której spotkają postacie, których nigdy by się na swojej drodze nie spodziewali…

A jednak Pax rozczarowuje. Bo z każdą stroną staje się bardziej pacyfistyczną manifestacją skierowaną do młodszego (bo z pewnością nie najmłodszego) czytelnika. A najbardziej rozczarowuje tytułowy Pax. Lis w Małym Księciu był bardziej ludzki niż niektórzy ludzie. To stworzenie, które wie o przyjaźni więcej, niż niejeden człowiek. Natomiast w powieści Sary Pennypacker lis jest przede wszystkim zwierzęciem. Jest zlepkiem instynktu i próby uczłowieczania się, ale ostatecznie zwycięża już nawet nie tkwiący w nim dziki drapieżnik, ale zwierzątko jak każde inne.

Pax jest książką zagubioną. Zagubioną jak tytułowy bohater, który nie może znaleźć swojego Małego Księcia… i nigdy go nie odnajdzie. Dla Paxa łany pszenicy już zawsze będą tylko polem, na którym może go czekać tylko i wyłącznie śmierć. Niedługo zapomni, czym jest przyjaźń. Bo przecież chłopiec może nigdy nie wrócić.

Mille grazie, J. 🙂

Dodaj komentarz